Hindi Ho!

April 7th, 2008 by Dżak

The president is coming

A wiec wsiadam sobie do samolotu, wylatuje o dziwo bez opoznienia, przylatuje do Wiednia tez o czasie, nawet z Wiednia wylatuje zgodnie z rozkladem tylko pod koniec krazymy ponad pol godziny nad Bombajem, bo sie zakorkowalo. No ale w koncu wyladowalem. Biore 11 kilo na plery i 4 na klate i ide zamowic taksowke. Taksowke zamawia sie w okienku, podpisuje sie jakis papierek i pan wskazuje do ktorego samochodu mam sie udac.

Wyjscie z lotniska wyglada jakby setki reportow czekaly z aparatami na jakas bollywodzka gwiazde, tylko jest ich dwa razy wiecej i wszyscy maja karteczki z nazwiskami. Zdjecia nie robie, widok zachowuje dla siebie ;)

Jest goraco i duszno. Ale bez przesady, w koncu jest juz prawie polnoc…

Jadziemy do Versovy (prawie jak Warszawa) na Jana Pawla (czyli J. P. Road), troche sie krecimy w poszukiwaniu Mount Building gdzie mieszka Magda i Kabeer, po paru minutach z pomoca tubylcow docieramy na miejsce.

W poniedzialek rano (znaczy kolo poludnia) ruszamy samochodem w okolice stacji Dadar, najpierw wysiada Magda szukac pracy, zaraz potem ja sie przesiadam w autobus 84, ktory za 10 rupii zawozi mnie do Colaby. 13.30 spotykam sie z Monika pod hotelem Taj Mahal. Idziemy do hotelu armii zbawienia, spotykamy tam Polaka i Szweda (albo cos w tym stylu) i ruszamy na jakis obiadek i spacerek.

Chodzimy sobie tu i tam, kupujemy sukienki, wstepujemy obejrzec wywalone w kosmos wnetrza Taj Mahalu (nawet z sekcji “Only for residents” nas nie wywalaja), wracamy do hotelu a potem znow do Taj Mahalu, juz tylko z Monika, gdzie sie umowilismy z laska, u ktorej Monika spala.

Idziemy znowu cos wszamac. Przy wyjsciu z knajpki zostajemy zagajeni przez kolesia z zapytaniem czy chcemy zagrac w bollywodzkim filmie o prezycencie Jurku Krzaku, ktory przyjezdza do Bombaju. Chcemy :) Co za pytanie ;)

A zatem jutro mozecie mi mowic Shak Rukh Khan ;)

Notka umieszczona w kategoriach: Indie, Maharasthra, Mumbai

Skomentuj sobie, co łaska