Hindi Ho!

June 17th, 2008 by Dżak

Bodhgaya

Czyli miasto, gdzie Budda doznal olsnienia jarajac blanta pod jakims drzewkiem drzewkiem. Oryginalnego drzewka chyba juz nie ma, za to jest wyczesana swiatynia sprzed ponad tysiaca lat i milion roznych klasztorow w rozsianych po okolicy, chinski, japonski, nepalski, sikkimski, tajski, …

Caly dzien pochmurno. Po dotarciu do hotelu zaproponowanego przez wspolpasazera z rikszy z Gayi do Bodhgayi, gdzies tak o 5ej rano, i po 3 godzinnej drzemce, uderzam na miasto. Troche zeby obczaic potencjal fotograficzny a troche, zeby zlokalizowac swoja pozycje na mapie bo nie mam zielonego pojecia w ktorej czesci miasta wyladowalem.

Znajduje knajpe z przewodnika, spedzam tam z 3-4h jedzac sniadania (i czekajac na w.w.), przegrywajac 2 stowy w jakas gre planszowa (za ktore kupujemy po browarze dla kazdego gracza) i brzdakajac na bebenku.

Potem wycieczka po swiatyniach i posagach Buddy. Ostatnie 3 deszczowe godziny spedzam pod tea-stallem z jakas rodzinka i przygodnym Japonczykiem, ktory tez nie ma ochoty wracac w deszczu do hotelu.


Notka umieszczona w kategoriach: Bihar, Bodhgaya, Indie

Jedna refleksja na temat “Bodhgaya”

  1. June 30th, 2008 at 20:49, andrzej, masakrytyczna:

    drzewo Bodhi nie jest to samo, ale za to wychodowane z nasionka tego oryginalnego (a raczej z nasionka drzewa wychodowanego z nasionka oryginalnego) na jedno wychodzi:-)

Skomentuj sobie, co łaska