Kolkata c.d.
No i utknalem na jeszcze troche dluzej, ale to dlatego, ze spotkalem Justyne, Jendrka i Justyne, ktorzy wlasnie przylecieli do Kolkaty po wloczeniu sie w Kambodzy, Laosie itp. Do konca pobytu tutaj spedzamy caly czas ze soba, pijac browar w kinie i ogladajac jakis badziewny film dla doroslych, grajac w tysiaca o 10 rupii, gadajac o podrozach, filmach (mamy zadziwiajaco podobne gusta) i sensie zycia.
Wszyscy ruszamy dalej dzisiaj wieczorem. Ja o 19 do Puri, J & J tez do Puri, ale 3h pozniej (bo na ten o 19ej bylo tylko jedno wolne miejsce) i Krzych w druga strone do Siliguri.
W restauracyjce wczoraj jakis dziennikarzyna przeprowadzal z nami wywiad na temat naszych wrazen z miasta w czasie strajku. Zdecydowanie bylismy za dalszymi strajkami, bo kiedy nic po ulicach nie jezdzi, nic nie trabi, nie trzeba sie przepychac miedzy tlumem ludzi, nie trzeba reagowac na zaczepki w stylu “Hello my friend, come to my shop” to jest bardzo przyjemnie. Tylko sklepy pozamykane, przynajmniej teoretycznie, czesto sa otwarte a zamykaja dopiero gdy obok przechodzi patrol.
No i pada, dlugo i namietnie, ale zdaje sie, ze to na razie pikus, gazety zapodaja, ze za dzien, dwa, przyjdzie monsun. Chyba najwyzszy czas zainwestowac w parasolke…
Kolkata
Utknalem w Kolkacie. Przez dwudniowy strajk nie jezdza pociagi, autobusy, taksowki, metro, pozamykana jest wiekszosc sklepow i na dodatek od nocy leje deszcz powodujac w niektorych miejscach namiastke powodzi z zeszlego czerwca. Strajk ma sie skonczyc jutro o 18ej, akurat o tej godzinie rusza moj pociag do Puri, ale wczesniej musze kupic bilet, wiec nie wiem jak to bedzie.
Mirik - tzw. “takie tam”
Czyli, za przewodnikiem Lonely Planet, Hindu Devi Sthan temple complex oraz zdjecia z cyklu “Pada deszcz, nie bardzo mam co ze soba zrobic, wiec pykam fotki lodowkom i zlewozmywakom w knajpach a ludzie nie wiadomo dlaczego patrza sie na mnie jak na debila”.