Hindi Ho!

March 5th, 2008 by Dżak

Wiza w toku

Papiery złożyłem w poniedziałek, zamieniając parę słów z hindusem mówiącym śliczną hinduską angielszczyzną. Hmmm… może by jednak zabrać jakiś dyktafon i nagrać, bo oni naprawdę śmiesznie terkoczą ;)

Zakupy porobione, łącznie z przewodnikiem po jeszcze jednym kraju, do którego zamierzam się wybrać (jakoś tak zupełnie niespodziewanie wskoczył mi w harmonogram, który już się zaczyna niemiłosiernie kurczyć). Trochę lepiej się tym razem przygotuję na górskie warunki, nawet sobie czołóweczkę kupiłem, ostatnia rzecz, nad jaką się zastanawiam to górskie buciory, które ważą pół tony, a które musiałbym tachać przez cały czas. Kołodko miał trapery, to może i ja jednak też wezmę…

Budżet na razie idzie zgodnie z planem (mógłby iść lepiej, gdybym zamiast leciutkiego szybkoschnącego ręczniczka Fjorda Nansena kupił w supermarkecie 3 razy tańszą szmatę do podłogi z mikrofibry, ale trochę za późno się zorientowałem), szansa na robotę po powrocie dosyć duża, szansa na przeżycie w dziczy też jakaś jest. Mniejsze szanse na przeżycie mam jak spotkam Magdę w Indiach, bo coś czuję, ze możemy się nie zgrać w czasie z obiecanym wspólnym wypadem do Bangladeshu…

A teraz nie pozostaje nic innego jak odczekać tylko 2 dni i 718 godzin do odlotu ;)

Notka umieszczona w kategoriach: Przygotowania

Skomentuj sobie, co łaska