Hindi Ho!

April 10th, 2008 by Dżak

Powrot

Pora sie zmywac. Do Intercontinentala przyjechalismy kombinacja jeep + pociag + 3 riksze, wracamy podobnie. Czyli zaczynamy od jeepa w okolice stacji Andheri. O ile Colaba (gdzie mieszkam) nie wyglada na tloczna okolice, to w Andheri mam wrazenie, ze na ulicach jest poloca calego Bombaju. Przeciskajac sie miedzy tlumem ludzi idziemy za naszym przewodnikiem, po chwili go gubimy, chwila lekkiego stresu i juz znowu jestemy razem. Jeszcze tylko kilka slalomow pomiedzy jadacymi samochodami i jestesmy na stacji, na ktorej jest chyba druga polowa bombajan.

Podjezdza pociag, stoimy w szyku bojowym, i nagle nastepuje jednoczesna ekplozja ludzi z wagonu i wessanie nowych pasazerow, lacznie z nami. W srodku juz jest troche spokojniej. Minuta przed kolejna stacja, Bandra, ludzie przygotowuja sie do wyjscia, zaczyna sie troche buzowac. Eksplozja podobnie jak poprzednio, ale wsysamy troche mniej ludzi. Jedziemy dalej. Opuszczamy oswietlona stacje i nastaje ciemnosc, wszyscy robia “uuuuu!!!”.

Kolejna stacja to Dadar. W momencie zatrzymania pociagu juz jest po eksplozji, w pociagu robi sie luzno, z drzwi (ktorych nie ma) wystaja tylko ochotnicy, bo cala reszta spokojnie miesci sie na siedzeniach.

Po pol h dojezdzamy do Churchgate, wsiadamy w takse, wysiadamy, bo nasz przewodnik nie moze sie dogadac z kierowca w kwestii zaplaty, wsiadamy do kolejnej, zegnamy sie prezydenckim machaniem reka, dojezdzamy pod hotel.

Elephant Island

Z ranca idziemy z Monika po bilety na pociag. Ona jedzie jutro na Goa, ja w niedziele do Aurangabadu (inshallah).

Kolejny punkt programu to Elephant Island - godzina drogi lodka od Bombaju. Wsiadamy do lodki i czekamy. Po 20 minutach lezymy sobie na laweczkach i przysypiamy, jestemy tylko my i jakas parka indyjcow. Po poltorej godziny pytamy sie lokalesa czemu jeszcze nie ruszaamy - odpowiedz jest krotka i zwiezla: this boat is cancelled. Doplacamy po 20 rupii i wsiadamy do drugiej lodki, ktora juz nie jest cancelled.

Na wyspie sa jaskinie, z ktorych nie korzystamy, malpy, ktore fotografujemy i filmujemy ze wszystkich stron przez pol godziny, 2 kolesi z wtorkowej sesji w Intercontinentalu (Bush i agent CIA) oraz masa stoisk z pamiatkami, przy ktorych Monika z trudem, ale dosyc skutecznie sie targuje.

Po powrocie chwila netu, kolacja (pierwsza), a potem z przesympatyczna parka z Niemiec (jakos wyjatkowo duzo Niemcow tej wiosny) idziemy na druga kolacje, gdzie przy piwku utrwalamy sobie podstawowe zwroty w hindi, typu “dawaj kase”.

Notka umieszczona w kategoriach: Indie, Maharasthra, Mumbai

Skomentuj sobie, co łaska