Delhi
Miasto pelne niespodzianek. Miasto gdzie mozna stracic w glupi sposob kase (na szczescie niezbyt duzo mialem, dobrze ze nie wyplacilem sobie wczesniej kasy z bankomatu jak zamierzalem), karty do bankomatu, paszport, dowod, ksera dokumentow, aparat, obiektywy, kamere, zdjecia, przewodnik po Ladakhu i okolicach i wszelkie inne cenne precjoza
Miasto, gdzie mozna przejechac sie spory kawalek riksza za friko, jesli tylko zajdzie sie po drodze do paru drogich sklepow i pomacac towary udajac zainteresowanie zakupem, przy okazji zalapujac sie na darmowa wode i herbatke.
I last bat not list, gdzie mozna odzyskac 300 rupii anulujac zakupiony w hotelu bilet autobusowy do Manali, oraz w ktorym hotel pozwala zaplacic za nocleg za pare dni.
Te 300 rupii musi mi starczyc nie wiem na jak dlugo, wczoraj wydalem prawie 2000 Ale bedzie dobrze Tylko troche fotek szkoda…
Szczescie w nieszczesciu, ze akurat bylem w Delhi, gdzie jest ambasada. Pociag ruszal za kilka minut, jakbym w nim zostal to dopiero mogloby byc ciekawie