Hindi Ho!

June 24th, 2008 by Dżak

Delhi

Miasto pelne niespodzianek. Miasto gdzie mozna stracic w glupi sposob kase (na szczescie niezbyt duzo mialem, dobrze ze nie wyplacilem sobie wczesniej kasy z bankomatu jak zamierzalem), karty do bankomatu, paszport, dowod, ksera dokumentow, aparat, obiektywy, kamere, zdjecia, przewodnik po Ladakhu i okolicach i wszelkie inne cenne precjoza ;)

Miasto, gdzie mozna przejechac sie spory kawalek riksza za friko, jesli tylko zajdzie sie po drodze do paru drogich sklepow i pomacac towary udajac zainteresowanie zakupem, przy okazji zalapujac sie na darmowa wode i herbatke.

I last bat not list, gdzie mozna odzyskac 300 rupii anulujac zakupiony w hotelu bilet autobusowy do Manali, oraz w ktorym hotel pozwala zaplacic za nocleg za pare dni.

Te 300 rupii musi mi starczyc nie wiem na jak dlugo, wczoraj wydalem prawie 2000 ;) Ale bedzie dobrze ;) Tylko troche fotek szkoda…

Szczescie w nieszczesciu, ze akurat bylem w Delhi, gdzie jest ambasada. Pociag ruszal za kilka minut, jakbym w nim zostal to dopiero mogloby byc ciekawie :)

Komentarze (1)

Notka umieszczona w kategoriach: Delhi, Indie

June 21st, 2008 by Dżak

Varanasi 3

W koncu trafiam na jakas sensowna knajpe - gdzies w waskich uliczkach w zaglebiu japonsko-koreanskim (jeszcze troche i zaczne odrozniac Japonczykow od Koreanczykow) miesci sie Shanti Restaurant. Zamawiam kimchi fried rice with tomkatu - re-we-lac-ja ;) I powod zeby sie tu pobyczyc dzien dluzej.

Nastepnego dnia biore sobie buta shougayaki, tez niezle choc nie tak jak wczorajsze danie, ale i tak sto razy lepsze od indyjskiego.

Pada prawie caly dzien, poza krotka chwila kiedy wyszlo slonce. Moze chociaz rano bedzie ladnie, moze zdaze cos konkretnego sfocic zanim pojade do Delhi…


Komentarze (1)

Notka umieszczona w kategoriach: Indie, Uttar Pradesh, Varanasi

June 20th, 2008 by Dżak

Varanasi 2

Konczy mi sie miejsce na kartach, czas na kolejne zgranie fotek na DVD. Na szczescie kolo mojego hotelu jest kafejka gdzie nagrywaja za 30 rupii (w cenie jest plyta). Hotel nie jest tym, w ktorym planowalem nocleg, choc tak samo sie naywa - ot, taki tutejszy trik marketingowy na zwabienie naiwniakow. Ale wszystko ma swoje dobry strony, w bardziej turystycznej okolicy za nagranie plytki zaplacilbym 5 razy wiecej (co jednak i tak jest duzo lepiej niz w zeszlym roku, kiedy placilem stowe za 6-krotnie mniejszy CD).

Spacerek pomiedzy tlumem hello-friendow i hello-sir-boatow konczy sie mala scysja na jednym z ghatow za sfocenie (ponoc nielegalne) ceremonii cialopalenia. Niestety, oj ja glupia, skasowalem fote…

Wieczorem, zdaje sie, ze jak kazdego dnia, rozpoczyma sie jakas religijna impreza (a wlasciwie dwie konkurujace ze soba na sasiednich ghatach). Zebrani na schodkach ludzie ogladaja machanie swieczkami w te i w tamte przy muzyczce na zywo, a po niecalej godzinie nastepuje zbiorka kasy, ogloszenia parafialne i ghaty powoli pustoszeja po tym jak wiekszosc ludzi udaje sie do domow. Albo na zakupy na uliczke prowadzaca do rzeki wyglajaca jak Krupowki w szycie.


Komentarze (0)

Notka umieszczona w kategoriach: Indie, Uttar Pradesh, Varanasi