Hindi Ho!

June 19th, 2008 by Dżak

Gaya, Varanasi

Po porannym sfoceniu Bodhgayskiej swiatyni ze wszystkich stron, wpadam sobie ponownie na herbatke do obczajonego tea-stalla i spedzam tam kolejne leniwe n godzin.

Wieczorem oczy nie bardzo chca mi sie zmrozyc, siedze sobie do 2ej w nocy czytajac o Ladakhu i planujac jak sie tam dostac i ile czasu spedzic. Na szczescie w pokoju nie mam tv, wiec nie ogladam meczu z Chorwacja.

Ale za to ten Ladakh jest juz wystarczajacym zmartwieniem - wyglada na to, ze nawet bez sprzetu i bez zapuszczania sie glebiej w gory jest tam gdzie polazic przez dluzszy czas, a to oznacza koniecznosc rezygnacji z Gujaratu (ktory teraz akurat sobie wojuje z sasiednim Rajasthanem z powodu jakichs kobitek aresztowanych za niszczenie trakcji kolejowej w ramach protestu) oraz z kilku dni kariery aktorskiej w Bombaju.

Abstrahujac od samego bujania sie po Ladakhu dochodzi jeszcze problem transportacji tam i nazad. Zaczyna sie sezon, wiec moge stracic kolejnych pare dni na znalezienie autobusu. W ostatecznosci pozostaje kolo ratunkowe w postaci spoznienia sie na samolot ;)

Rano po sniadanku i przeczekaniu ulewy wybieram sie do Gayi skad mam jakies pociagi do Varanasi. Odrzucajac kolejne oferty podwiezienia na dworzec zaczynajace sie od motoru za 120 rupii wsiadam w koncu do zapchanej autorikszy z pasazerami na dachu za 20 rupii (i tak przeplacam, ale to juz jest znosna cena).

Pociag mam za 12h, zostawiam plecak na recepcji w przydworcowym hotelu i zmykam na ulice. Miasto jak miasto, ale pare uliczek obok hotelu wyglada zachecajaco - biednie i kolorowo, w sam raz na zdjecia. Tylko troche mam obawy przed wyciaganiem tu aparatu. Strzelam tylko jedna fote i chowam sprzet z powrotem do plecaczka.

Po szwedaczce stopy mam cale zablocone. Stan Bihar, w ktorym lezy Gaya, jest ponoc jednym z biedniejszych w calych Indiach (jesli nie najbiedniejszy) i pewnie dlatego wiekszosc uliczek w miescie w czasie deszczu zamienia sie w jedna wielka ciemna ciapke, mieszanine wole-nie-wiedziec-czego, urozmaicona glebszymi kaluzami w miejscach gdzie nawierzchnia nie jest zbyt rowna, czyli prawie wszedzie. Jazda riksza po takich ulicach, zwlaszcza na tylnym siedzeniu, nie jest najprzyjemniejszym doswiadczeniem. ALe jak bedzie trzeba to sie powtorzy, zwlaszcza jak sobie nabede jakas dobra, mala, reporterska cyfre, ktora sie tak za bardzo nie rzuca w oczy.

Do hotelu wpadam jeszcze pare razy - na obiad, kawke, kolacje i tak jakos czas sobie powolutku plynie. Ostatnie 5h spedzam na peronie posrod setek innych ludzi ukladajacych sie miejscami w fajny brudno-kolorowy wzorek.

W Bodhgayi po jakims czasie zaczeli podchodzic do mnie ludzie pytajac czy ich pamietam. Wiekszosc mialem wrazenie, ze widze po raz pierwszy. Ale zaraz mowili o czym rozmawialismy za pierwszym razem, niby na dowod, ze jednak powinienem ich kojarzyc (”do you believe me now?”). Troche to jednak trudne jesli z wiekszoscia widzialem sie przez minute i glowne tematy rozmowy byly zawsze te same: skad jestem (”Poland” - “Oh, Holland?”), jak sie nazywam (”Jasek”, bo oni “c” nie potrafia wymowic - “Jassir?”) i czy chce pojechac na motorze w bardzo wazne miejsce. Swoja droga jesli to miejsce bylo polecane przez wszystkich tubylcow to dlaczego nie ma o nim wzmianki w tym badziewnym przewodniku?

W Gayi kolejny delikwent. Gebe kojarze, ale nic poza tym.

I wieczorem na dworcu jeszcze jeden, tym razem niespodzianka - spotkalismy sie nie w Bodhgayi ale w Kalkucie (zdaje sie, ze aktualnie bliskiej zapadniecia sie pod wode z powodu dlugotrwalego deszczu) ponad miesiac temu. Przynajmniej on tak twierdzi, ale mowi, ze jestem z Lechistanu, wiec pewnie prawde mowi. Ale w jakich okolicznosciach sie spotkalismy? Gdzie? Po co? Czy rozmawialismy o pupie Maryny czy o sensie zycia?

Jeszcze tylko 1,5h do pociagu…

Rozpisalem sie… Wszystkie foty poza pierwszymi dwoma (Bodhgaya, Gaya) sa z Varanasi.


Komentarze (0)

Notka umieszczona w kategoriach: Bihar, Bodhgaya, Gaya, Indie, Uttar Pradesh, Varanasi

March 13th, 2008 by Dżak

Tak było…

Jakieś 27 lat temu w stolicy Bangladeshu, a tak niedawno temu w Varanasi

Pochlastać się można z tym czekaniem, następnym razem chyba kupuję bilet od razu jak wpadnę na pomysł wycieczki. W zasadzie to już powinienem kupić…

PS. Spakowałem się… wiem, trochę za wcześnie, ale przynajmniej się dowiedziałem, że posiałem gdzieś pewien Bardzo Ważny Kabelek, który wypadałoby odzyskać. I że znowu nie biorę żadnych górskich sprzętów bo się pochlastam łażąc z plecakiem. Może sobie coś na miejscu wypożyczę/kupię. A może nie.

PS2. Przewracając mieszkanie do góry nogami w poszukiwaniu kabelka znalazłem puszkę piwa :) Niestety z datą ważności 05-2007…

Komentarze (0)

Notka umieszczona w kategoriach: Bangladesh, Dhaka, Dhaka, Indie, Przygotowania, Uttar Pradesh, Varanasi