Kalimpong c.d.
O 5 rano juz jest jasno, spie dalej… Kolo 9ej natykam sie na fran-hiszpanska parke i jedziemy razem taksa do kolejnej gompy. Pare rundek dookola i wracamy do miasta. Probuje na szybko wywolac pare zdjec, ktore obiecalem jakims dzieciakom, ale albo nie robia z cyfry albo dopiero na pojutrze, wiec odpuszczam…
Obiad w chinskiej knajpie (nienajlepszy, jak tak dalej pojdzie to bede na obiady do Bialegostoku przyjezdzal) i powtorka wczorajszej drozki. Hello ze znajomymi i ide dalej. Tym razem odbijam w stroma drozke prowadzaca na szczyt jakiejs niewielkiej gorki. Po drodze mijam chinski cmentarzyk, a na gorce poza widoczkami (zepsutymi troche przez chmury) jest stary, zamkniety kosciolek. Zagladam przez szpare w drzwiach, zeby zobaczyc wizualizacje bostw z roznych religii. Zobaczam i spadam do miasta z dwoma kolesiami, z ktorymi podczas kontemplowania widoczku zamienilem pare slowek (skad jestem, gdzie to jest i pare innych tematow; jedno z najdziwniejszych pytan jakie mialem to ile mam wzrostu, ale to w Kalkucie).
Jutro chyba Darjeeling.