Rumtek
Jednak planowanie czegokolwiek to kretynizm. Raz kozie smierc, wiec zapisuje sie na 9-dniowy trek pt. “zgon pod Kangczendzonga”. Z lekkimi oporami, bo calosc wychodzi 12600 rupii (35$ za dzien), ale obliczenia wskazuja, ze nawet z takim wydatkiem nie przekrocze pesymistycznego budzetu. Zbijam jeszcze cene o 600 rupii, bo proponuja darmowa wycieczke po okolicy, ale dopiero nastepnego dnia, wiec wole na wlasna reke udac sie do pobliskiego Rumteku. Zalatwiam formalnosci (na trek potrzebne sa jakies zezwolenia) i ide na postoj jeepow. Wsiadam do pierwszego lepszego, czekam az sie zapelni i juz po niecalych dwoch godzinach urozmaiconych gadka szmatka z jakims mnichem ruszamy w droge.
W Rumteku sa 2 klasztory czy jak to tak sie nazywa, jeden zwiedzam, drugi (do ktorego ow mnich sie udal na medytacje) tez bym zobaczyl, ale jest troche dalej i mi sie nie chce. Wcinam momo (taki tutejszy fastfood pierogowy), gadamy sobie z francuzami i zydowka o flakach i wodce i wracamy do Gangtoku.
Wcinam chowmain (taki tutejszy fastfood makaronowy) i ide po newsy w sprawie treku. Jedna parka odpadla, za to doszedl nowy koles, wiec zamiast 4 osob ida 3, ale cena na szczescie pozostaje ta sama. W moim hoteliku (gdzie w ramach wprawki przed wspinaczka wbiegam sobie pare razy dziennie na 5 pietro do mojego pokoju) jest jeszcze piatka polakow, ale zaden z nich nie reflektuje na 9-dniowy wypad.
Powrot do hotelu, cheese momos na kolacje (prawie jak ruskie pierogi tylko bez ziemniakow, za to polane wg uznania sosikiem pomidorowym lub chilli), gadka szmatka z tybetanka na deptaku, chwila netu w kafejce, w ktorej koles sobie brzdaka na gitarze ironow, the eagles itp i do wyra.
Przez najblizsze 9 dni (plus minus 8 ) bede off-line. … i kotwica w plecy, byle pogoda byla, bo w na razie w Kalimpongu i Gangtoku szalu z widoczkami nie ma…
Errata
Nie Darejeeling tylko Ganktok, stolica Sikkimu. Czy raczej stoliczka, bo to jakies 30-tysieczne miasteczko, za to bardzo przyjemne, nawet deptak jest I park, w ktorym sobie mozna posiedziec, i kino do ktorego moze sie wybiore, bo poza tym to nie bardzo jest co tu robic. Niby sa jakies miejsca widokowe, ale za bardzo chmurzasto zeby fajniejsze fotki porobic. Jest tez buddyjska gompa, ale w remoncie. Za to samo miasto jeszcze spokojniejsze niz Kalimpong, zupelnie jak nie Indie. Nawet nikt nie pyta czy chce takse…
Z tym zamknieciem Sikkimu to tylko taka polprawda. Jest zamkniety ale nie caly tylko polnocna czesc, i nie z powodow tybetanskich tylko z powodu monsunu. Poza tym wszystko sie zgadza.
Nie ma co tu dluzej siedziec, trzeba jutro zmykac gdzies bardziej w glab, trek po wyzszych gorkach sobie zostawie na lipiec (dosyc zapchany ten lipiec mam, Ladakh, pare dni w Bombaju na kolejne proby aktorskie i Gujarat…), a teraz tylko pare pipidowek w planie.